O muzyce:
Ostatnie godziny spedzałem odsłuchujac wyżej wymienioną formacje ze wszystkich albumów oficjalnych jakie się ukazały,więc dlaczego by jej nie wspomnieć-kolejna staroć –oczywiście:)
grupa powstała w 68 roku na zachodnim wybrzeżu stanów (san f). choć jej korzenie siegają o wiele wcześniejszych czasów,i żeby nie było nie mówie tu o kilku latach,dodam jeszcze że między 68 a 72 r. cieszyła się ogromna popuarnościa i porównwanie jej z kazda gwiazdą tamtego czasu nie było żadna pomyłką.
Cóż rok i miejsce mogą człowieka troszke oszukać bo to przecież -lato miłości-psychodelia,lsd ,hipisi,stop wojnie itd.
Kiedy wszyscy parli do przodu, jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać zespoły grajace psychodelię,hard rocka czy bluesa .
john fogerty postanowił wykonać krok w tył i zamiast uczestniczyć w „wyścigu szczurów”
wykorzystać tradycyjnego rock’n rola przerobionego na swój styl(co większosc muzycznej prasy nazwała muzycznym samobójstwem).
I cóż otrzymalismy muzycznie,ano mieszankę wybuchowa składajaca się z klasycznego r’n r z klimatami folku ,psychodeli ,południowego rocka czy samego rocka( bo jak określić takie odloty jak pagan baby albo ramble tamble)
Efekt;tysiace sprzedanych płyt;dziesiatki tysiency singli olbrzymia popularność ,a po latach mimo rozwiazania formacji wystarczyło wspomnieć o mozliwosci jakiegos rocznicowego koncertu a bilety schodziły na pniu,tak amerykanie kochali creedance-ów kto wie czy nie bardziej niż funków :)
warto jeszcze dodać że muzycy nie byli nigdy jakimiś wirtuozami istrumentów ,można by ich było raczej nazwać „amatorami” w tym fachu ,raczyli nas raczej pewna surowoscia czy oszczednoscia realizacji nagrań,ale no własnie; tego się słucha i noga sama chodzi nie mówiac już o tym ze zazdroszczę „starszym” starszkom zabawy na żywca przy takich kawałkach jak who ‘ll stop the rain czy have you ever seen the rain?
{prywatnie dorzucę jeszcze tylko takie spostrzeżenie, że już na zawse niektóre kawałki ccr będą kojarzyć mi się z konfliktem wietnamskim,tak jak jimi,jim czy jefferson-tak wiem dałem czadu :) ale ten kto biegł przez dżungle ,zrozumie}
znowu się rozpisałem brrrrr.
No wiec dlaczego cosmo’s factory przecież większoś klimatów znamy już z wcześniejszych albumów i nie ma tu jakiegoś zaskoczenia,a jednak:)
11 minutowy i heard it throughthe grapevine-klasyk –ale jak zagrany;perkusja nabijajaca rytm i współpracujaca z basem(tu nie trzeba brać zadnego 'grzyba' ta sekcja ciagnie nas w jakieś odlotowe miejsce :) i ta „odjechana” gitara czasami taka bluesowo jamująca-bajka
7 minutowy ramble tamble-ostro pędzaca r’n rolowa lokomatywa z tym psychodelicznym(jak dla mnie )wagonem i tutaj własnie’’ podrózujacy zespól biegnie przez dżungle próbujac zatrzymać deszcz’’.
A dla archiwistów informacja ze sam ten album przyniósł grupie 3 złote single. :)
gwiazdki;
cztery i inaczej być nie może,a powiem że gdybym oceniał ich dyskografie była by to piątka.
O dźwięku:
rock 'n roll wiecznie żywy
tu nie ma miejsca na określenie jakości dzwieku czy realizacji bo nie o to tu chodzi
no ale jak już trzeba coś napisać to; surowizna ale dobra surowizna :)
trzy gwiazdki